… i wśród zawirowań, w Bogu i tylko w Nim masz wewnętrzna siłę i pokój i radość, mimo że- wydawałoby się- świat się sypie. A to tylko podmuch Ducha Świętego rozsypuje domek z kart. Serce w strzępach, więc skąd ta radość , skąd ta siła, skąd ta nadzieja? Odczuwam swój czas zawirowań i cierpienia jako czas przyspieszonego dojrzewania i wzrostu miłości. Suche liście moich iluzji na temat Boga, świata, ludzi, relacji opadają jak łuski z oczu. To, że człowiekowi odnawia się ciało co 28 dni, to mało, to dopiero wyczyn gdy oczy zaczynają widzieć (przy tylu dioptriach co wcześniej ? ) , a uszy zaczynają słyszeć. Nie o to mi chodzi, że kocham cierpienie i szukam go wokół. Ale kiedy już jest – przylegam do Boga i Maryi, jak Mąż boleści oswojony z cierpieniem. Zadziwia mnie to, jak Bóg podtrzymuje realnie przy życiu.
Życzę każdemu takiego zwrotu akcji, który po raz może tysięczny zwróci nasze serce ku Jezusowi i zakrzykniemy O Jezu! Jakbyśmy ujrzeli Go po raz pierwszy, jakby wszystko nabrało nagle sensu i światła, jakby On nagle miał dla nas REALNE znaczenie. Nie jakiś odległy, niby zmartwychwstały, ale co to dla mnie znaczy!? Tylko taki mój , bo jestem Jego. I taki tylko Twój, bo Jego jesteś. ?